Poziom chaosu organizacyjnego i prawnego związanego ze szczepieniami można spokojnie nazwać sporym – nie inaczej jest w sądach i prokuraturach.
Po ostatniej nowelizacji rozporządzenia pracownicy jednostek wykonujących podstawową działalność państwa zostali włączeni do I etapu szczepień – stając w równym szeregu ze służbami mundurowymi. Wielu chwilowo zachwyciło się tak adekwatnym do rzeczywistości posunięciem. Wszak Rada Ministrów przecież w swoich rozporządzeniach od wielu miesięcy ustanowiła wyjątek dla sądów i prokuratur w organizacji ich pracy. Tylko sądy i prokuratury nie mogą – w przeciwieństwie do wszystkich innych jednostek wykonujących zadania o charakterze publicznym – stosować pracy zdalnej.
Niezwłocznie po nowelizacji rozporządzenia część sądów zaczęła organizowanie szczepień dla pracowników – zresztą robiąc to z powodzeniem. Dzięki temu część kadr sądów została zaszczepiona.
Na następny dzień po nowelizacji rozporządzenia MOZ NSZZ „S” Pracowników Sądownictwa i Prokuratury wystąpiła do Kancelarii Rady Ministrów z pytaniem czy minister Dworczyk zamierza podjąć działania.
Procedura uruchomienia szczepień, jak na XXI w. wydaje się bowiem dosyć osobliwa. Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało pisemnie prezesów sądów apelacyjnych, że wystąpiło do ministra Dworczyka o skierowanie wniosku do Ministra Zdrowia, by ten poinformował sądy o możliwości szczepień. Oczywiście, w pierwszym odruchu można zadać sobie pytanie skąd pomysł na tak pogmatwany sposób organizacji tak ważnych działań, ale zostawmy to – pracując w sądach i prokuraturach jesteśmy przyzwyczajeni to pewnych nieoczywistości.
Minister Dalkowska skierowała do sądów także pismo, że popiera wszelkie działania organizacyjne zmierzające do organizowania szczepień i prosi o ich kontynuowanie. Okazuje się jednak, że poparcie i prośba resortu sprawiedliwości o kontynuację działań balansuje na granicy prawa.
Minister Dworczyk odpisał związkowcom z sądowo-prokuratorskiej „S”, że nie skieruje wniosku do Ministra Zdrowia, bo sprzeciwiła się temu Rada Medyczna ds. COVID-19, która działa przy Premierze. Zatem trudno zrozumieć co popiera Ministerstwo Sprawiedliwości. Jak się okazuje – wszystko w rękach Dworczyka, który jako jedyny ma władzę odpalić lont. Ten jednak tłumaczy, że odmawia sądom i prokuraturom tak jak np. urzędom wojewódzkim i ministerstwom. Nie wspomina jednak ani słowem o tym, jak to ma się do tego, że Rada Ministrów w rozporządzeniu sądy potraktowała inaczej niż urzędy i ministerstwa. Związkowcy dopytują dalej – może doczekają się odpowiedzi. W tym samym czasie zarządzający sądami prokuraturami dostają pisma, że to oni odpowiadają za bezpieczeństwo i sprawne działanie podległych sobie jednostek. Komentujący sytuację szukając jakichkolwiek logicznych wytłumaczeń tej sytuacji stawiają tezy o robieniu sobie przez koalicjantów na złość – miejmy nadzieję, że w tak ważnej sprawie nikt nie igra zdrowiem i życiem ludzi oraz – w konsekwencji szkodą wszystkich, którzy wymiaru sprawiedliwości potrzebują. W czasach, gdy spadają wokandy, całe wydziały są zamykane – byłoby to bardzo „słabe” – kolokwialnie mówiąc.
Dzisiaj każdy kierujący sądem czy prokuraturą jest już w posiadaniu pokaźnej kolekcji pism, w których aż roi się od frazesów, że wymiar sprawiedliwości to filar działalności państwa – zwłaszcza w czasie epidemii. Szkoda, że nikt tego filaru nie chce sensownie zabezpieczyć, by mógł dalej swoją rolę pełnić. Tylko szczepienia i nabycie odporności przez jak najliczniejsza grupę tych, co ten filar stanowią ma jakąkolwiek perspektywę skuteczności. Aż dziw bierze, że trzeba to tłumaczyć tym, którzy za to wszystko odpowiadają.